Kim jestem
bez twarzy i o wielu twarzach
zależy czyje patrzą oczy
człowiekiem niewidzialnym
niewolnikiem konwenansów
zagubionym w uśmiechach i łzach
Jestem przechodniem szarym
bez parasola w deszczu
czyimś pragnieniem
albo przekleństwem
Jestem zmęczoną matką
w sklepowej kolejce
z ramionami do ziemi
ostoją i drogowskazem
Jestem kobietą zza firanki
podglądaczką cudzych emocji
o spojrzeniu pogodnym
mimo niewidocznych krat
Jestem jedną z wielu
pękniętym lustrem
trybikiem w machinie
nikim i kimś