Obiekty krakowskie
zimą wygląda jak bastion,
jak fort grodzony spokojem
i zimnym martwym betonem.
Twierdza kultury narodowej
w minimalistycznym brutalizmie
chroni w stoicki sposób niemal,
bez ruchu, znacznie delikatniejszą
Bibliotekę Jagiellońską
i jej papierowe skarby.
Na murach "Sokoła" piekło kobiet
pręży zjadliwą błyskawicę,
tuż obok,
zamknięty już chyba,
punkt pomocy humanitarnej
z żółto-niebieska flagą.
UJ roztacza swoja władzę
pajęczą nicią wydziałową,
gdzie jego terytoria
znaczą tabliczki z nazwami,
a w środku rynku niczym diament,
kwiaciarka za grube miliony,
tutejszy żart jak patriotyczna ławka,
jak tysiące innych inwestycji.
Ratusz i Kościół
zwany Mariackim,
jak dwa gargulce ryte dłutem
bronią Sukiennic rozciągniętych
na płycie niczym lew kamienny
strzegący stopni ratuszowych.
Planty pod śniegiem gną się całe,
a Bagatela tonie w śryży,
ze świadkami Jehowy jak wyspą zbawienia.
(Mam nadzieję, że mój popis taneczny
żałosna próba nie pocałowania krawężnika
osłodził im dzień stania na mrozie w boskim imieniu).
Żabki jak kwiaty kwitną bez planu,
bez celu jedna obok drugiej,
tuż obok knajp, co w szyldach chronią
daty otwarcia dawno i dawniej.
Spójrz na Biprostal, relikt epoki,
z przodu modernizm, z boku komuna,
tuż obok kościół NMP z Lourdes
z niebem sklepiennym w lazurze i złocie.
Nowa Huta, socjalistyczna skamieniałość,
porządne budowle i mieszkańcy złej sławy,
Bronowice weselne, nie ufam im po zmroku,
rynkowi nie ufam tym bardziej
w mieszance turystów i lokalnych łowców.
(Uważaj na kieszonkowców,
co wpadną na ciebie "przypadkiem").
Mickiewicz gołębi, Mickiewicz turystyczny,
Mickiewicz o zmęczonych oczach,
krzyżujący spojrzenie z kamienicami,
nie z sobą samym, sobowtóra oddzielono
Sukiennic kolumnami, a później przeniesiono.
Spadł śnieg,
doskonale wiesz, co to znaczy,
patriotycznie-policyjna taśma w bieli i czerwieni,
żeby sople i czapy nie zsunęły się ci na głowę,
gdy wejdziesz tam, gdzie nie należy.
Spójrz wokół,
to Kraków zimowy.