Słowniczek katoliczek (12)
Uwaga! Tekst zawiera przekleństwa.
Zatrzymałem samochód na poboczu, żeby dojść do siebie. Rozszalałe serce powoli zwalniało bieg. Wyszedłem na zewnątrz i zrobiłem kilka wdechów, a potem spokojnie ruszyłem w kierunku domu.
Zdziwił mnie tłumek ludzi zgromadzony przy naszej furtce, zwłaszcza, że był przecież środek nocy. W stojącej gromadzie rozpoznałem Ciecierzyńskich i innych sąsiadów. Pani Beata obejmowała Ankę i coś jej tłumaczyła. Podbiegłem zaniepokojony i dopiero wtedy zobaczyłem zgliszcza po naszej przybudówce.
- Co tu się stało? – krzyknąłem, łapiąc się za głowę.
Anka natychmiast rzuciła się w moje ramiona.
- Zadzwonili, że miałeś wypadek na Unickiej. Twój telefon został w domu, więc nie mogłam się z tobą skontaktować. Pojechałam tam, a w tym czasie wybuchł pożar. Na szczęście pani Beata w porę zawiadomiła straż. Popatrz, okna w kuchni się stopiły – zaszlochała.
- Najważniejsze, że tobie nic się nie stało. – Przytuliłem siostrę mocno, ale nie mogłem oderwać oczu od żałosnego widoku części domu.
Zostawiłem Ankę i podszedłem bliżej, chcąc ocenić straty. W pewnym momencie nadepnąłem na jakiś przedmiot, leżący w trawie.
Popatrzyłem pod nogi. Tuż przy moim bucie leżała buteleczka z inhalatorem. Przypomniałem sobie, co mówiła Klaudia na temat przypadłości łysola. Zadzwoniliśmy więc do Torzewskiego i w ciągu 20 minut mieliśmy na karku ekipę z wojewódzkiej.
Następnego dnia udało mi się zorganizować kilku kolegów, którzy pomogli uprzątnąć bałagan po pożarze. Natomiast stryj zajął się wymianą okien w kuchni.
Koło południa dostał cynk od komendanta, że zatrzymali bandę Łysego. Okazało się, że umoczeni byli nie tylko w różnego rodzaju przekręty, ale także handel ludźmi. Ołena Szewczenko, której paszportem dysponowała Zarina, okazała się zaginioną w zeszłym roku Ukrainką, która przyjechała do Polski do pracy w branży hotelowej. Zarina natomiast rozpłynęła się we mgle.
Nie powiedzieliśmy nic matce, żeby spokojnie dochodziła do siebie, więc dzwoniła na zmianę, to do mnie, to do wuja, nie rozumiejąc, dlaczego nie przychodzimy do szpitala.
Telefon znów zagrał znajomą melodyjkę.
- Słuchaj, zapomniałam ci powiedzieć, żebyś odebrał bukszpany od Strugiełek i posadził je u ojca na cmentarzu. Ktoś wykopał jałowce i zostały puste placki. Zrobisz to dzisiaj, synku? – zapytała.
- Dobra, ale w takim razie nie przyjadę do ciebie.
- Nic się nie martw. Jureczek na pewno mnie odwiedzi. Tylko załatw to koniecznie.
- Ale wiesz, że jutro wracam do Warszawy i już się nie zobaczymy? – upewniłem się.
- Wiem, jedź spokojnie. Jestem pod dobrą opieką.
- Gabrysia już wyszła? - zapytałem jeszcze.
- Tak. Siostra zabrała ją do Poznania. Dobra, muszę kończyć. Całuję mocno... – i rozłączyła się.
Zdaje się, że bez Jureczka mama nie potrafiła już funkcjonować. Dobrze, że był rozwiedziony, bo Bóg raczy wiedzieć, co by się stało, gdyby romansował z nią, będąc nadal w związku.
Ciotka Janka, eksżona stryja, była bowiem bardzo temperamentną kobietą. Miała czarne włosy obcięte "na zapałkę", nosiła wielkie, kolorowe kolczyki, klęła po francusku i paliła fajki jak stara lokomotywa. Stryj śmiał się z jej diastemy, twierdząc, że nawet w uzębieniu ma przerwę na papierosa. Przestało mu być wesoło, gdy go zostawiła z dnia na dzień i wyjechała do Francji z młodym hydraulikiem, który był owłosiony jak małpa. Jerzy po tym wydarzeniu zaczął łysieć na potęgę.
Po telefonie matki ruszyłem na sąsiednią ulicę, gdzie Strugiełki - dwie wiekowe bliźniaczki, miały niewielką szkółkę z roślinami ogrodowymi. Stanąłem przy furtce i zadzwoniłem domofonem.
- Słucham? – odezwał się charakterystyczny głos jednej z nich.
- Tu sąsiad. Przyszedłem po … - nie dokończyłem, bo przerwała mi w połowie zdania:
- Proszę zaczekać. Już niesiemy.
Dom Strugiełek stał na końcu dość długiej dróżki z betonowych płytek.
Dosłownie za chwilę pojawiły się na niej dwie przygarbione kobiety, dźwigające coś, co nie przypominało sadzonek. Wytężyłem wzrok i zobaczyłem, że niosą obraz Najświętszej Panienki. Kiedy były już blisko, powiedziałem przepraszająco:
- Ale ja po bukszpany.
Stanęły jak wryte.
- Powiedział pan, że sąsiad, to pomyślałyśmy, że po obraz przyszedł, bo „chodzi” od niedzieli po naszej ulicy.
- Nie, nie. Mama przysłała mnie po bukszpany – powtórzyłem jeszcze raz.
- Kurwa mać! – zaklęła jedna z bliźniaczek, ta z prawej, opuszczając obraz na chodnik.
Podreptały z powrotem w stronę domu, przeklinając przy tym siarczyście. Słynęły z tego na całym osiedlu. Stryj Jerzy opowiadał, że kiedyś zamówiły u niego srebrne różańce, ale nie mogły odebrać w wyznaczonym terminie, więc napisały sms o następującej treści:
„Szanowny panie Jerzy, dzisiaj nie przyjdziemy, bo jesteśmy zajęte sprzątaniem. Mały remont, a bałagan jak chuj”.
Za każdym razem, gdy robiliśmy porządki, cytowaliśmy to drugie zdanie, zaśmiewając się ze słownictwa bliźniaczek.
Następnego dnia Anka odwiozła mnie na dworzec, obiecując, że odwiedzi matkę i przeprosi za wszelkie przykrości, których doznała z jej powodu. Miała też kilka dni pomieszkać u przyjaciółki, bo po tych wszystkich wydarzeniach bała się spać sama w naszym rodzinnym domu. Do Warszawy wróciłem dość późno. Dochodziła północ, gdy wyszedłem z windy i wyjąłem klucze do mieszkania ciotki. Akurat zgasło światło, więc sięgnąłem w kierunku kontaktu. W tym momencie ktoś dotknął mojej ręki.
Koniec cz. XII
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,TTEuNjI4PzhYOXkyPjZ6NXcyVzY
Część druga
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,WzEtNkI4NTk2MDExcDdWOSc0SjE
Część trzecia
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,MzFPNl44bzl4MUI4MzU0Mz44UjU
Część czwarta
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,PDE8Nko4ZzknMiU4XjQ2NFcxXzc
Część piąta
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,ejFoNm04TjlNNDUyRDd4M1I1VDg
Część szósta
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,ZzFXNjo4LTl-NWs4KzZTNnM3aDM
Część siódma
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,JzEsNlU4bTklNz82djlROVc1TDA
Część ósma
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,KTFfNlA5MTB2MFEzLThnNTs5KjQ
Część dziewiąta
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,VzFPNk45KDAlMS8yKzgsOCs4XDM
Część dziesiąta
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,YTEoNkU5SzAxMnw3RDNhNEwxIzU
Część jedenasta
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,bzFKNlU5QzBYNDU0KTR-N1AxRjU