Spotkałam Człowieka
u podnóża górki
no wiecie, tej psiej
Miał dwa psy w opiece
jednego na smyczy
drugi wolno biegł
Pochylił się, zebrał
to co pies narobił
obowiązek to
Lecz znów się pochyla
cudzy obowiązek
też na siebie wziął
No bo, mi tłumaczy
kiedy będzie ciemno
może wdepnąć ktoś
Więc zbiorę dla dobra
swego albo innych
nie brzydzi mnie to
A obok papierek
po cukierku leży
ziemi naszej wróg
Rozkłada się wolno
więc podnieść go trzeba
dla dobra nas dwóch
Patrzę nań zdziwiona
jak z żartem na ustach
pochyla się wciąż
Bez toczenia piany
bez nimbu nad głową
pustych gestów rąk
Ciepły i łagodny
prosty i cierpliwy
nie szacuje strat
Zawstydził głęboko
me pokrętne serce
po tym jak je skradł