Kapelusz z piórkiem cd.
Aż dotarłam do kresu wytrzymałości i poddałam się przy piątym "hej". Z nieukrywaną złością obróciłam się na obcasie kozaczków i spotkałam się oko w oko z uprzejmie wyglądającą starszą panią, która nie ukrywała swojej radości ale zagryzała górna wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Przez zaciśnięte zęby wycedziłam, że już dawno odpowiedziałam na powitanie i ile razy można. Skwitowała krótkim "wiem" dodając, że to nie ona uporczywie wita mnie w kwiaciarni. No to KTO???
W odpowiedzi zerknęła pod ladę.
Zamarłam, bo odgłosy sapania, jęki i szuranie zbliżały się nieuchronnie, a kobieta z nieukrywaną czcią i nabożeństwem pomału odsuwała się od lady. Ostatnie o czym pomyślałam dotyczyło braku komórki, czosnku i krzyżyka. Rada mojego dziadka, żeby w podbramkowych sytuacjach po prostu ratować sie ucieczką okazała się niewykonalna, ponieważ kobieta przytrzymała rękaw mojego płaszcza i mimo całej swojej 80- letniej kruchości uziemiła mnie na dobre.
"I od złego ratuj nas..."
Cdn.
