Bar „Bistro“
ubranych w kostium cedry
delikatnym aromatem soczystej hawany
wymęczone
zagubione nocne sny
przykryte kluczami prześcieradeł i poszewek
grupy wysuszonych
i wygłodniałych brakiem
światła
beretów i zimowych czapek
wisiały między czarnymi dziurami
a metalową srebrzystą konstrukcją
w formacjach rozproszone
w dusznym zakątku
wysmukłe garnitury
łańcuchy klipsów w małżeńskim uścisku
wykrochmalone koszule
puste kieszonki
bez napiwku
złożone w dwunastoosobowe odziały
wyprasowane cukru kostki
w kodeksie prawnym
pierwsza do komendantury
daleko za drzwiami
drewniane wieszaki
cierpliwe w kierowniczej roli
wygięte w otwarte zatoki
haki przypominały o wschodzących i zachodzących godzinach
w szufladzie znad przeciwka
leżą w Bistro
dwie metalowe podkładki
w towarzystwie wyblakłych łyżeczek
i dwóch nieużytecznych parasoli.