Cień
jak mam cię teraz nazywać?
Gdzie cię do stu piorunów
mój przyjacielu poniosło?
Na jak długo,
wywiało nasze kąty w daleki świat.
Nie ma śladu
tylko zakurzone kopruchy
malują łańcuchowe wspomnienia
wydmuchane ponad piwniczne siodełka.
Znad Motławy kłębi się pustka
zaczarowane ociupinki
z niewypitego piwa
szelest gadania zaschnięty w kropli czerwonego wina
ucichłe mamroty
i falujące w rytm odjazdu
niezwykłe intymne lunapark ciągoty.
Z tyłu ktoś pyta,
nie ma do kogo
ja wiem, że tu coś brakuje
ja wiem, że muszę czekać.