- Kochanie, obudź się! Mam ochotę na ogórki kiszone. Skocz, proszę do piwnicy…

- Żartujesz? Jest druga w nocy. Wypij szklankę wody i śpij.

- Kiedy maleństwo domaga się witaminy C. Jak wrócisz zaparz mi od razu herbatkę z róży, no sprawdź czy są śledzie w lodówce. Wiesz mam takie napuchnięte nogi, przydałby mi się masaż…

- Czy lista twoich zachcianek kiedyś się skończy? Wiesz, że rano idę do pracy.

- To nie moja wina, że tak, a nie inaczej się czuję, nie bądź zgredem i biegnij po te ogórki, bo zwariuję.

Z racji tego, że Gad wziął sobie do serca stan Żmii, przez miesiąc spełniał jej coraz to bardziej skomplikowane w realizacji zachcianki.

- Czy nie powinniśmy iść do ginekologa?

- Ależ nie, zapomniałeś, że w pierwszym trymestrze badania są niewskazane?

- Na pewno?

- Oczywiście.

- Idę do sklepu, życzysz sobie czegoś?

- Kup lody waniliowe.

- Nie chcę być złośliwy ale w takim tempie konsumpcji znacznie przytyjesz.

- Dokuczasz mi?

- Skąd, ale chcę cię wnosić po ciąży na rękach do sypialni… – Gad wybrnął po mistrzowsku.

Kiedy zrobił okazałe zakupy, zauważył aptekę. Bez namysłu wszedł i kupił pięć sztuk testów ciążowych. Wracał do domu jakby lżejszym krokiem i z gadzim uśmieszkiem. Kolejnego dnia z samego rana poszedł do łazienki ze Żmiją, twierdząc, że musi się upewnić. Wszystkie testy wyszły negatywnie. Żmija na chwilę zamarła. Gad otarł pot z czoła i z szelmowskim uśmiechem rzekł:

- Tak przeczuwałem…

- No widzisz, to zapewne urojona ciąża…

- Wyobraź sobie, że od teraz jestem Faronem i mam niewolnicę, przynajmniej przez miesiąc. Musisz spełnić każde moje życzenie…

- Bezwzględny Gad.

- Paranoiczna Żmija.