Za podnóżek
żonka do sklepu
gdy sięga po towar
za podnóżek jej służę
i nie tylko
idę obładowany torbami
za nią jak wielbłąd
jeszcze uśmiechać się muszę
staram się
głośniej nie oddychać
by księżnej pani
humoru nie zepsuć
bo jak się rozjuszy
to na ulicy mi przyłoży
i wstydu narobi
jeszcze każe się rozebrać
tak jak Pan Bóg stworzył
to byłaby dla ludzi gratka
ze śmiechu pękaliby
sąsiad i sąsiadka
nie mogę się wyżalić
jeśli komuś coś pisnę
sprzedadzą mnie
a ona od razu mi dowali