Sanna
zaokrąglony czas
zmarznięte sumienie
pękało w szwach
aż wreszcie ruszyłem
pociągnął ktoś sanki
na których leżałem
a na mnie wianki
i poczułem serce
zagięty w pół ból
i trzask, może w ręce
lecz nie był to mróz
tak żegna się ciało
człowieka z imieniem
co innym dawało
i dzieliło znaczeniem
i każdy chce teraz
pożegnać część siebie
jeśli trafi me serce
płonącą strzałą z daleka
ten obyczaj nieznany
sam im podarowałem
na piśmie i w pieśniach
teraz wśród ognia śpiewanych
"...puść go już świecie
nie dałeś mu nic i nic
zabrać nie zdołałeś
prócz swojego ciała
i myśli, Sanna, że bez niego
nic nie ma prawdziwego..."