Moja na jedną noc
Leżysz na mym łożu
Sama, lekko zapłakana i zdesperowana.
Wiem, czego chcesz, jednak nie możesz tego mieć.
Nie mogę być tym drugim.
Patrzę na ten smutny obraz rozkoszy stworzony przez bogów.
Patrzę i wiem, że nie mogę tego chcieć.
Pokusa jest ogromna.
Jednak mój żal po tym będzie jeszcze większy.
Pragniesz mnie jednak zostawić GO nie chcesz
A może nie możesz?
I cóż mam począć?
Zatracić się w tym ciele jeszcze bardziej,
Czy odesłać tę damę z kwitkiem?
Nie wiem...
Nic już nie wiem.
Patrząc na te spragnione czułości ciało, na te dawno niecałowane usta,
robi mi się jej żal.
Przepadam z kretesem.
Chcę posiadać to błogosławieństwo na tę jedną noc.
To dziewczę upite winem tylko dziś zawoła głośno moje imię.
Myśląc już nie wiele, biorę ją do siebie, w swe ramiona.
Mówię- Dziewko moja upojona, dziś zostaniesz tylko mym dotykiem naznaczona.
Zostawiam malinowe ślady swojej obecności,
Porzucam wszelkie zasady moralnej miłości.
Jestem zatracony, oszalałem, zwariowałem.
Nic nie żałuję i tylko mocniej mą lubą całuję.
Kocham ją, dopóty dopóki z sił nie opadnie.
Kładę moje zbawienie tam, gdzie jego miejsce.
U mojego boku...
Myślę tylko o tej chwili...
W głowie ją interpretuje,
Akwarelami koloruję i tchnę w nie życie,
By na zawsze zapamiętać nasze współżycie.
Biedny spełniony słodko-gorzki owoc Boga.
Wpatruje się we mnie.
Widzę tylko gwiazdy w tego cudu oczach.
Nasze dusze wychodzą sobie na spotkanie.
Obie są smutne, jednak spełnione.
Płaczą i się radują.
Lecz oboje wiemy co będzie rano
Oboje zostaniemy sami...
Tej myśli już znieść nie mogę.
Chcę wykorzystać cały dany nam czas.
Dopóki ta noc trwa,
Dopóki mnie kocha,
Dopóki pragniemy się szczerze i namiętnie,
Będę ją kochał i kochał, dopóki promienie sprawiedliwości nas nie dopadną.