Przejścia
Już nie otwieram w nocy nikomu
głowy dla jego snów, często chorych.
Najpiękniej sam śnię, zazwyczaj w domu;
senność przychodzi przeważnie w porę.
Gwiazdy się patrzą przez wlot w kominie,
pilnują abym wrażeń miał dosyt.
Jeszcze przed świtem pytam o imię
nagłym gaśnięciem zbudzonej nocy.
Na dzień ciekawość przygód gotową
dostrajam, jak do piękna muzyki.
Tak pełznąc pod wiatr z otwartą głową
zaczynam dzień od stania się nikim.
Witold Tylkowski