Odkręcając Księżyc
Świat miękko tworzyć można jak z puchu,
wieczór przynosi dnia mądrą puentę.
Wiatr melodyjnie w takt dla posłuchu
szepcze wciąż bym o sobie pamiętał.
Na wszystko jest czas kiedy ochota,
tak jakbym połknął wieczny karnawał
i jakby ciągłym snem mnie omotał
tan, co się dotąd nazywał jawa.
Z podłogi rosną pod sufit drzewa,
ściany stały się teraz z granitu.
Po nocach Wena do ucha śpiewa,
abym w spokoju dośnił do świtu.
Przed snem przez okno wyciągam dłonie,
wierząc, że Księżyc sobie odkręcę.
Kiedy nadchodzi wszystkiego koniec,
wtedy początków rodzi się więcej.
Witold Tylkowski