* (to był piękny dzień...)
to był piękny dzień
rower
niczym tratwa z balsy
lekko i zwinnie mknął
z nurtem
to był piękny dzień
niebieskożółty
przyjazny błękit nie opadał
niżej niż potrzeba
żeby było odurzająco przyjemnie
i nie czerniał
wypełniał świat do połowy
drugą połowę zajął ciepły
oddech rzepaku
nie było innych
barw
nawet bażanty wyglądały
jak niebieskożółte flagi
stały na skraju drogi
i przyglądały się niepłochliwie
ale ciekawie
zupełnie jakby ten dzień je zaczarował
jakby wiedziały
czego mogą się spodziewać po człowieku
kamyki czujne jak zawsze
i nie jak zawsze miękkie
też
poddały się dwukolorowej aurze
niczym plasterki cytryny
topiły się spokojnie
w niebieskiej herbacie
a rower mknął
płynny giętki
jak smuga
w akwareli malarza