kometa
odgarniam zarośla
które zrastają się
na mojej twarzy
wybuchają przede mną
plisowane wachlarze
pręty palców zaginam
na jędrnych łodygach
obrywam liście żelazne
gałęzie wyjmuję
z serca
idę, brnę
przez pole
kolby kukurydzianych gwiazd
otwierają się
wyrzucają kamienie
idę przez niebo
rozcinam wszechświat
jak kartkę papieru
i biały puch
wiruje
ale kalka nieba
odbiła wszystko
w smolistej czerni
dokładną czcionką
jestem kometą
wrócę
jak jaskółki brew
nad okiem otwartym
jak dziób ptaka
nad żyłą
jestem kometą
idę przez niebo
w sukni balowej
w sukni
balowej
balowej