w dolinie Baryczy
wieczorem
w dolinie Baryczy
cienie kładą się spać
w poświacie
złotoczerwonych promieni
spokojnie
dostojnie
odpoczynku zbliża się czas
i dymy się snują
leniwie
a mnie
cisza woła i wiatr
II
w dolinie Baryczy
księżyc w pełni
pojął swój blask
koniom grzywy posrebrzył
opromienił las
miękko stukają kopyta
pies się zerwał ze smyczy
wolny
stanął pewnie na łapach
będzie gonił
ogon do rana
III
ledwie dzień
otworzył oczy
rozświergotał się świat
trele morele
za ptakiem ptak
ćma zasypia
budzi szmaragdowy las
jeszcze chłodno od rosy
to nic
radość tańczy w nas