święty spokój
na parkowych drzewach
żółcią pokrywają tło
malując obraz naszego
prawa do śmierci
szeleszczą pod nogami
kiedy jeszcze
na przekór z ciszą
błąkamy się nad ranem
w nieznane
życie będzie kroczyć
z nami aż do śmierci
na zmęczonych nogach
upadając czasem
jak człowiek
niosący krzyż
po zakrwawionej
drodze
do swojego
nieba
w zakrystii pod komżą
czai się zło
z ambony zawsze
można pouczać
można nawet
słowa niechciane
skryć z miłością w usta
tak by nie mówiły
nikomu już nic
ciężko nam ludziom
udźwignąć Boga
kiedy cierpienie
odbiera rozum
wokół płacz dzieci
nienarodzonych
miesza się z walką
o pokój
gasimy światło
i nie ma już nic
pozostała nam
trwoga,
z którą też
da się żyć
byle mięć tylko
już święty
spokój