bijący zegar
stał się za ciężki na dalsze wędrówki
zrzuci go każdy głaz
który toczy za sobą
nieprzebyty szlak
za mną już niejeden szczyt
jak noc w stodole
spędzona na sianie
chcesz się utulić ?
tu masz kocyk
potrafię kochać tylko nocą
zabieram garść marzeń na drogę
gdzie na rogatkach świata
malowani chłopcy
ze zniewolonej świątyni
odchodzą z poranną mgłą
idę brzegiem cieszyć się życiem
wolny od wszelkich wad i słabości
słowem łatam dziury w twoim niebie
zmęczony tydzień odsypiam
na piaszczystej drodze
zawsze są otwarte dni
kiedy nadejdzie zła godzina
przyjdzie czarna noc
stary grabarz pochwyci łopatę
i nie odda jej nikomu już
nie mam nic, co by mnie zatrzymało
w każdej chwili mogę iść
zapatrzony w siną dal
daruj sobie trud i gniew
strumieniami popłynęło wino
pomarańczowe jak księżyc
który schował się
za rogiem
naszego
świata