Jeden dzień poety
bladym jeszcze świtem
kiedy miasto śpi
maluje piórem
aby zarobić na chleb
i zjeść go z apetytem
od tylu dni miesięcy i lat
po bochenku zostaną okruchy
nakarmi nimi ptaki
to jego przyjaciele
niczym dobre duchy
zanim ruszą na nieba szlaki
podpowiedzą mu trudne słowa
może i tobie szepną też
jak całego siebie dać
aby napisać choć jeden wiersz
o rajskim ogrodzie
z cudownym chórem
gdzie ptaki rozmawiają z aniołami
gdy serce wrażliwe przeraża
bo nie jest ze złem w zgodzie
ten niespokojny ziemski świat