Bez tytułu
zapisane strofy z pogardą podgląda
pora by żyrafę przerobić na wielbłąda
będzie go trzymał jak Pegaza na lonży
będąc jak zawsze
w wisielczym humorze
o czym tak naprawdę myśli nikt nie wie
potok słów cuchnie jak w starym zlewie
ma tylko swoje racje
przebacz jemu Boże
do słownika już nie spojrzy albo leksykonu
wszak w środkowym palcu ma warsztaty
ubogi w wersach ale w epitetach bogaty
samozwańczy władca choć bez tronu
nowa puszka Pandory
to jego upominek
nie chce nic z tego co rozdaje za darmo
chodzenie po trupach jest karmą
bo padlina jest słodsza niż rodzynek
nie bój się choć karmi go twój strach
naprawdę o siebie odczuwa zawsze lęk
nie taki balon na końcu zawsze pękł
nie taki wracał na tarczy
i nie tylko w grach