Zły pomysł
Znalazłem kiedyś złość na chodniku
Niby nie robiła mi żadnego przytyku
Spokojnie leżała i się patrzyła
Po chwil, nawet się spoufaliła
Wypytuje, co tam u mnie
Grzeczna, miła, nie jak w trumnie
Biorę, myślę, co mi szkodzi
Może z problemów mnie wyswobodzi
Ale gdzie tam, to szaleństwo
Zaczęła brykać, podobieństwo
Zmuszać mnie do nerwów zaczęła
Złość moją duszę całą przejęła
I do każdego swe zęby szczerzy
Nie uszanuje nawet macierzy
I mnie podburza, dzień mi rujnuje
Nawet się jej, nie przypatruję
Tylko chwytam w pewnym momencie
Nie wytrzymuję, no i jest spięcie
Wydzieram w całości, z jej korzeniami
Nigdy więcej złości, pozostaniemy sami
I do kosza, utylizuję
Precz ze złością, tak warunkuję
Złość się broniła, ale na nic słowa
Już wiem, jaka była przed chwilą jej mowa
Bez złości lepiej, wiem już że żyję
Czułość poklepię, złość odpędzę kijem
//Marcin z Frysztaka
wilusz.org
Wszystkie moje książki
Za darmo
Znajdziesz na stronie:
wilusz.org