Kości snów
miały jeszcze swój kolor
przesiąknięty mięsem
powleczony skórą
i pomazany zarostem
a łodygi chorób śmiało
unosiły owoce zepsucia
starości, strachu i udręki
- nawet wtedy, na końcu
było na świecie normalnie
Potem, wydeptane w zbożu
twarze, siać zaczęły mętlik
w głowach, wypierających się
kości, uczuć i wnętrzności
żeby być lepszym od pyłu
nie wiadomo dlaczego i po co
zgrywamy się z tym światem
i wikłamy w tym samym zmysły
raz za razem błyskając na końcu
iskrą materii i tak od początku
śnimy sobie wszystko