Moja gwiazdeczko
żoneczka coś nie w sosie
milczę chwilę
by nie dostać po nosie
w końcu
zdobyłem się na odwagę
przecież nie jestem
Stefciem burczymuchą
jak krzyknie to dostoję
nie nalegam kochanie
ale o co ci chodzi
w środę pociągiem jadę
do Częstochowy
przejdę się na Jasną Górę
przebłysk w głowie
jasność umysłu zadziałała
nic nie powiedziałem
zrobię jej niespodziankę
i zawiozę ją samochodem
wstałem ciut świt
przed jedenastą
a ty dokąd stary pacanie
ależ moja gwiazdeczko
jedziesz Matkę Boską
powitać ze mną