Słoneczko dziewięćdziesiąt sześć to wisienka
usiądę na twoich kolanach
to nic że
odgniotków dostanę
mówisz
gdy ciebie rozbiorę
to ze śmiechu pęknę
kości skórą obciągnięte
nawet spojrzeć
jest grzech
myślisz że jestem piękna
może kiedyś i tak było
gdy żołdak sowiecki
kolbą łomotał do drzwi
wywiózł mnie
na Syberię z rodziną
trauma pozostała
lebioda i pokrzywy
smakowały jak schabowy
na deser kora z brzozy
ciastko zastępowała
i dzięki Bogu się przeżyło
dziś mi szepczesz o miłości
czy uważasz
że ona jest możliwa
nie zwracaj uwagi
na moje ciało
pokryte zmarszczkami
serce mam piękne
oczy chłonące życie
i pływam z morsami
w wodzie czuję się
jak ryba