kołyszkowa snuja (z cyklu PoPlonie)
tak rzekła matka która niezdarnie zezuwała chodaki i szła po klepisku niczem ten pański wyrobek
szybiny ino ino
z razu patrzeć jak wymłóci wiater oszklone fronty
powyrywa mech poutykany w szczelinach
a krowie łajno misternie upstrzone w poły dech wytarmoci pierutnie
zimno wziarło się we światy
szarpiąc olsze pokurczone gniąc świerki oropiałe płaczące żywicą
tam hen w topieli chmur lękliwym skrzekiem umyknęło ptactwo
kolebała bym ja cię
kolebała
kaj ten wietrzyk do cna świerujący
a ty ino dziecino zlękniona
nie zamykaj mi łocków modrących
piastowała ja bym cię córuchno
po społu
z tym chmurzyskiem i borem szumiawym
wymościła z pierzucha posłanko
byle byś mi do cna nie zamrzała