odkopki
wymykają się małe ziarenka niegdyś ciasno przywarłe
z impetem spadając wprost stopy Anny
po bruku niesie się stukot końskich kopyt
ciągnących wóz za wozem
tak niedawno jeszcze wyplatałaś kosze
ścinałaś witki młodych wierzb formując ścisłe sploty
które niczym grzbiet kota sprawnie przeginały się pod naciskiem dłoni
na Zagórzu w pańskim słychać gonichę
ryje ziemię odrzucając raz po raz wątłe skiby tak że baby w popłochu co naglej zagarniają łupy
gdzieniegdzie trafi motyka na kamień
albo to raz metal zagrzmi roznosząc łoskot na pół pola
tylko dzieci z nieskrywaną radością przerzucają nać na kopczyk
już niebawem strawi ją żar w którym
spopielą resztki plonu