Sto słówek... zatrzymanie się na granicy światów (09)
Z głębi korytarza przez niedomknięte drzwi prześwit kładł cień. Za nimi obraz jak z horroru.
Rozkładające zwłoki topielca, obok pęto kiełbasy, kubek świeżo zaparzonej kawy, butelka spirytusu. I on, postrach studentów:
— Przerwa śniadaniowa! – Częstuj się.
Poczułam mdłości.
Spojrzał:
— Strzel kielicha to przejdzie, padniesz i zmuszony będę sztuczne oddychanie…
Nie usłyszałam dokończenia. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Kiedy powróciłam, rzekł ciepło:
— Nie domykaj całkiem, pozostaw przejście dla duszy.
Wrzucił do nerki wątrobę:
— Pobaw się, potem opowiesz? – O, i są piękne nereczki bez kamyczków.
Wyjmując serce, zanucił: „z młodej piersi się wyrwało”… Drzwi zaskrzypiały jakby prześwit się powiększył. Zadrżałam.