Wspomnienia mojej mamy
Chustka na tlące się włosy
Biegiem do piwnicy
W zamknięciu tydzień
Niczym na wolności
Na zewnątrz hekatomba
Strzały przebijają mury
Pierwszy raz na scenie
Miłośnicy Melpomeny
Nie marzyli o takiej karierze
Finał godny antycznej tragedii
W płonącej Warszawie
Na jawie bez upiększeń z krwią
W roli głównej bez broni
Stoją w rzędach jak pochodnie
Myśli uciekają w poniewierce
Kula unicestwi wszelkie nadzieje
Poznali już piekło z maską na twarzy
Wokoło domy jak klocki
Tworzą mroczne korytarze
Pion zamienia się w horyzont
Ostatni ogórek o cierpkim smaku
Łyk koniaku na drogę ku kanałom
Na Długiej w stronę Śródmieścia
Toną w mokrej brei jak rozbitkowie
W nieznanym labiryncie
Gdzie nie dociera światło dnia
Duszą się jak pożerani
Kłami wilka czy tygrysa
Dogasa nocna kanonada
Wydostają się z jaskini lwa
Nie wiedzą czy przetrwają
Ktoś co roku pozostawia
Bukiet kwiatów u wlotu
Kanału na granicy
Starego i Nowego Miasta
Lęk jej nie opuszcza
Padają ostatnie strzały
Słudzy szatana świętują
Krwawą orgię
Bożena Joanna
Sierpień 2020