przenikanie
zmierzch przewrotnie rysuje
marszcząc taflę jeziora
wszystkie gradacje zieleni
równają szeregi
wieczorna idzie pora
może to nie metamorfoza
a muśnięte promieniem
prężą się konary drzew
obrotowa scena wieczoru
z ptasiego świergotu -
w ognisko gitarę śmiech
na krawędzi słońca i cienia
płynąc za gałęzią
Frida kąsa fal grzbiety
moczę stopy w jeziorze
z kręgów na wodzie
nakładam bransolety
na krawędzi zachwytu i wiary
patykiem na piasku zatrzymam
chwilę która znika
oczy chłoną obrazy
pulsuje aromat lata
zmysłami świat przenikam