LEW
Wkoło i dookoła jak somnambulik w transie
Lew-ituję w powietrzu
Niby lew-ita lub lew-iatan jaki.
Pływam, wciąż pływam po tym okręgu
Z przodu do tyłu, z tyłu do przodu,
Zaciskam palce na swej nicości,
Nie wiem doprawdy, jak długo wytrzymam.
Z biegiem czasu wciąż bardziej na lew-o
Skręcam, z zepsutym autopilotem
Próby halsowania nie dają efektu
Wciąż na niegościnną ziemię skręcam.
Poeta twierdzi że na wschodzie
Życie płynie normalnie
Chyba tęskni za rajem
A przecież teraz zrobił karierę.
Lew, król zwierząt,
Mufasa od pokoleń,
Płaci lewami jako szef
Swoim lokajom.
Warszawa, 2.V.2024
W wierszu nawiązałem luźno do utworu G. Turnaua "Bracka"