mini sekundy
giną ulotne sekundy
pozostaje niedosyt
brak światła w ciemności
lotniska ulubioną przystanią
wymieniamy imiona
patrzymy na siebie
aż megafon przywoła
ostatniego pasażera
wracasz do domu
na zachód
ja obrałam Stambuł
kierunek na wschód
wpadamy na siebie
w strefie wolnocłowej
krótka rozmowa w barze
w wyobraźni spacerujemy
po szlacheckim kasynie we Lwowie
z kranu leją się hektolitry szampana
pierścień z herbem rodowym
dawno przepadł
czujemy się wybrani
szukamy sam na sam
w unikatowej scenerii
nie wyganiają nas
pozostajemy incognito
pijemy z jednego pucharu
musujące wytrawne wino
wyśmienitego trunku
osadzają się kropelki
na twoich wąsach
z ust spijamy piankę
o smaku goryczki
obracamy się w sali balowej
w szaleńczym rytmie walca
muzyka zagłusza bicie serca
urywa się niespodzianie
patrzę jak kołuje samolot
szybko coraz szybciej znika
z widnokręgu do lotu
wznosi się jak kondor
ginie w chmurach olbrzymie ptaszysko
dobijam do celu wędrówki
śladami zaginionych cywilizacji
kopuły meczetów przebijają
przez chmury w tle minarety
językiem dotykam podniebienia
śladami gorzkich winogron
delektują się kubki smakowe
w czasie lotu do Azji
nadrabiam dwie godziny
myślę o utraconych
minutach we dwoje
nigdy nie powrócą
zyskałam czy straciłam
Bożena Joanna
Styczeń 2021