wspomnienie
poprzecinana odcinkami rozgałęzień
snujemy się w księżycowej dolinie
sekwoje zastąpiły bezlistne drzewa
za nami kręgi wieży telewizyjnej
wynalazek dwudziestego wieku
podążam za marzeniem szeroką aleją
ta przestrzeń wessie nas pragnieniem
nikt nie zna drogi bez końca
dziwne drgania i impulsy
drążą moje naczynia krwionośne
żywiołem chłodne nocne powietrze
bezkresna wędrówka po polach
magnetycznych jak u Jean-Michel Jarre’a
strach przed świtem i jesiennym niebem
Brama Brandenburska postrachem
chcę przebrnąć przez kamienne wrota
pamiętam zdjęcie z układanki
w którym pewna para podążała w dal
pod stropem wydrążonym w sekwoi
****
znalazłam się po drugiej stronie lustra
cień mężczyzny w prochowcu ucieka
znika pod czaszą fontanny jak chochlik
biegnę na przystanek
Bożena Joanna
styczeń 2022