Kołysanka dla dorosłych
Wpadasz wtedy w rodzaj dryfu,
I nie wiadomo o jaki brzeg się roztrzaskasz.
Obudzono mnie na dnie butelki,
To był grudniowy wieczór.
Grudzień to pousychane kwiaty w zakurzonym wazonie.
To jest numer telefonu, na który nigdy nie dzwonię.
Strząsam więc dym papierosów z włosów -
wychodzę i czuję smak zbliżającej się nocy.
Pragnienie śmierci ciągnie się za mną wszędzie,
I chciałbym być teraz w błędzie.
Zgasła już we mnie duma człowieczeństwa.
Tylko humor na samobójstwo.
Na ulicy śmierdziało szambem,
Ze studzienki czy z mojej duszy - pomyślałem.
Przechodzę przez Rynek,
I mijam muzyka który swą muzyką buduje,
Całe miasto.
Oddaję mu więc to co cesarskie,
A sam zmierzam po to co dla mnie boskie.
Pół litra mnie nie wzrusza,
Przed objęciami Morfeusza,
Broni mnie Dionizos i to on do snu mnie kołysa.
Horacy pisał: Ojczyzna - okrętem.
Dzisiaj piszę: Alkohol - bełtem.