Wewnętrzny Komentator
zorientowałem się,
że ciągle mamroczący we mnie
Wewnętrzny Komentator
nie jest ani wołaniem sumienia,
ani tym bardziej,
głosem Pana Boga.
Wewnętrzny Komentator
odzywa się często nieproszony,
gdy dyskutuję o pryncypiach
albo uprawiam seks.
Mam wrażenie,
że Wewnętrzny Komentator
najwięcej radości
czerpie z możliwości kwestionowania
wszystkich moich działań
i myśli.
Swoją wrodzoną przebiegłość
skrzętnie ukrywa
pod płaszczykiem roztargnienia,
więc niektóre jego wypowiedzi,
można nieopatrznie
zlekceważyć.
Szczerze powiem,
nieraz próbowałem usilnie
zaprzyjaźnić się
z Wewnętrznym Komentatorem;
nie muszę chyba dodawać,
że bez powodzenia.
