Ostatnie dni
na ulicę Sienkiewicza
wydeptana butami astmatyka
z kawalerki do trzypokojowego mieszkania
ciągnęła żona
którą wyrzucił z domu pijaństwem
jedli wspólne obiady
gdy wracał
przecinał drogi nieznajomych
błąkali się po ulicach
szukając schronienia
strumyk
ruchliwa droga
kilka sklepów
dzień w dzień
omijał bezdomne psy
motyl przed twarzą
przez przypadek
w poszukiwaniu kwiatów
siedem razy w tygodniu
z wyjątkiem choroby
krok za krokiem
pożegnanie które spada z ust
jak farba ze ściany
przystanek na ławce
przy płaczącej wierzbie i suchej fontannie
znika za blokiem
w ręku list zakończony
słowami No to cześć Kazik
no to cześć