Wieklaki (z cyklu PoPlonie)
odziana w szatę prześwitną
a śliczności takiej że ino zginać kolana
rozlała się po polach i łąkach
wilgocią okryła żółtowdzięczną nawłoć
zahaczyła bgnisko by nazat połechtać senne listeczki dziurawca
wczoraj jeszcze zeschłe i twarde skiby zalegały na polu
mokrość nocy jednak tak wlazła w czerń że zgoła gnieść i uklepywać
upajająca słodycz wyległa nad strzechy
bladym błękitem pieszcząc czubki topoli
majacząc wśród listeczków melodie jakoby nabożne i wniesłe
pod progiem tylko jazor poszczekując donośnie
a zdyć to gospodarzów nie ma w domu
na zagórzu wykopki i kapuściańskie ogłowki
co rychlej motyki sposobić
wyległy na pola baby służebne i dziewki brzuchate wrazu z komornicami niosącymi na plecach witkowe kosze
wysoko po niebie w nierównych rzędach sunąć poczęły białe chmury niby to pierza janiołów czy inszych Bogu miłych stworzeń
gdzie okiem sięgnąć czarne pola otoczone zieloną wstęgą lasu
blisko kopanisk przebiegł łoś
znać zwierza borowy nie nagnał rychlej w krzawiska