Nić więźnia
trwania w tym świecie, to
moja codzienność. Cierpię
tylko kiedy zapominam
coś nowego. Zwłaszcza takie - ekstra!
nie do wyjęcia z przyszłości
ponadprzeciętne nawet
w domyśle, a może takie
właśnie, właśnie coś mi świta
ale zapominam i ni-ma
straszna rzecz nie znika
za to już myśl i reszta...
nawet śladu żadnego
domysłu ani-ani, ciut
tylko trochę byleczego
na domiar złego z moich
okolic, to poznałem, więc?
Dalej też nie pamiętam
ale nadal siedzę i się
zastanawiam, skąd się wzięła
ta dziura w skarpecie?