Cały ten rok
Każdy się w inne szaty odziewa.
Inaczej także się zachowuje.
Może więc o tym zaśpiewam.
Styczeń ubrany
W sweter wełniany.
Narciarskie buty,
Założył luty.
Od grudnia przejął zimowe plany,
A każdy staw lodem skuty.
Marzec o wiośnie,
Marzy radośnie.
Zmienił sweterek,
Na pulowerek.
Choć czasem śniegiem przywita gości,
Wyjął z piwnicy rowerek.
Kwiecień wraz z majem
Siedzą pod gajem
A czerwiec cały,
Chciałby upały
Miesiące lekko się ubierają
Tak jakby zimy nie znały.
A dwa miesiące,
Letnie, gorące,
Leżą na plaży,
Gdzie nieźle praży.
Lipiec i sierpień kochają słońce,
Afryka wciąż im się marzy.
Niedługo wrzesień
Powie - Już jesień,
Skończy upały,
Zdejmie sandały.
Kurtkę październik, ciepłą przyniesie.
Czas na zbieranie opału.
Od listopada,
Już nie wypada,
Żądać ubrania,
Do opalania.
I chociaż nie jest, to jego wada,
Drzewom gałęzie odsłania.
Grudzień ma szalik,
W kominku pali.
Na głowie czapa,
Lecz się dochrapał,
Choć z listopadem dwie dawki brali,
Wirusa i tak załapał.
Dwunastu synów znów rok wychował.
Każdy z nich przyniósł Ci coś człowieku.
Jeden rozburzył, inny zbudował.
Tak już się dzieje od wieków.
GrzesioR
25-10-2022