Pestki
Ze wspomnień pocałunków,
ze światła smug przez okno,
z marzeń, co tak po ludzku,
znów w siódme niebo niosą.
Z bólu niezabliźnionych
ran i z łez, z tych gorących,
a skoro o tym to i
z niespełnionych miłości.
I z postrzępionych myśli,
i z nocy nieprzespanych,
i z tego co się przyśni,
też zdarzy się czasami.
Z niczego i ze śmierci,
bo coś nas w niej pociąga,
z pytań w typie — co jeśli
nie ma żadnego Boga?
I z życia, z życia, z życia!
z życia chyba najlepiej,
nic tylko brać i pisać,
a urodzą się wiersze.