Boże drzewko
śpią w gniazdach z mitów bogi,
obrosłe mchem jak liany
wiszą z gałęzi nogi.
Chrapią brodziate paszcze,
sapią cne gładkolice,
marzą misje mesjasze
diablo mesjanistyczne.
Czasem kulasem wierzgnie,
któreś w konar pod sobą,
jakieś zaklęć gałęzie
stupnie z próchnem tą nogą.
Śmiechem przez sen zaryczy,
srebrem łez zrosi polik,
ścieżkę niebieskiej ślinki,
śnięte wytrą anioły.
Zdarzy się — Dziejów Wicher
majtnie drzewem jak witką —
a snem bożyszcze spite,
klapnie o ziemię rzycią.