Już skończone...
Dzień ostatni już ku nocy chyli stronę.
Już Cię nigdy dniem przepięknym nie zobaczę...
Lecz nie straszna..., ja wytrzymam..., przetrwam płaczem.
Oczy płyną znów..., choć teraz to po Tobie.
Widzę między nami, ani nic ku sobie.
Nie kojarzysz, nie znasz, nie chcesz, ja rozumiem.
Chociaż ciężko zapominać, to ja umiem.
Serce moje jest zranione, ale może to za mało?
W cząstkacg, częściach zostawione..., wcale nie bolało?!...
Może, może... potrzebuję więcej ciut cierpienia:
gwałtu, strachu, wojny, głodu, zniewolenia.
By zrozumieć, że co teraz, wcale nie tak boli?...
Bo to teraz więcej niż tortura. Igła oko koli!
Czuję jak ktoś by serce rozrywał i zszywał,
potem szwy rwał, ciągnął, kości naokoło łamywał,
po żebrach skakał, nogi wykręcał w strony;
stopom, dłoniom palce obcinał świadomy!
Czuję jakby mi głowę miażdżono kamieniami,
całe ciało ktoś traktował ino uderzeniami!
Ale możliwe, że potrzebuję czegoś mocniejszego?...
Może to com teraz czuję, to nic strasznego?
Może..., chociqż czuję , że w środku umieram.
Jak trup ciągnięty, zębami podłogę ścieram.
Mam wrażenie, że wszystko się we mnie rozpada
I chociqż wiele o tym piszę , nic do rzeczy nie gadam.
Ciężko wykrztusić cośkolwiek z jamy...
Więc ufam jedynie Panu z Nieba nad Pany...
On to wszystko planował, On co robi wie
Więc ufam, nigdy nie chce skrzywdzić mnie...
Ufam, ufam, ufam!...