demonica
za rany kłute w okolicy mostka
dziury palcami zatykam
w grymasie okrutnym
cedzę
dziękuję
ceną momentu tego
zmieniłem twój portret w witkaca
licha demonica zmalowana pastelem
z batem nad głową swych uczuć
dajże sobie
się poczuć
stoisz więc z kagankiem
na pra szycie mych pragnień
ty - mały lucyfer
kompulsywny gracz świateł
nie rzucisz cienia na moje oblicze
nie zwilżysz oczu w napływie mgły
skały nie mają takiego polotu
by kruszyć się szczerze
chcesz zgniatać na pył