***
Cierpliwy robak przeżuwa czasoprzestrzeń
Między słowami westchnieniami wstydu rozkoszą płaczu agonią orgazmów
Uparta melodia świata wznosi kruche ściany
Na wielki pohybel, do ostatniego ciosu
Burzę i wzbudzam gniew, z gniewu w gniew wzburzam fala za falą ciemny oddech -
Odetchnij i puść pozwól gniazdom wychować swoje młode pozwól
Drapieżnikom gryźć do krwi mięsa kości
Pozwól ostrzu języka wniknąć w Twoją bezbronną matnię
Uwznioślij to co daremne przeżute i odrzucone precz,
Zapłakane, zostawiłeś to za sobą chociaż było tylko złem
Krzyczącym o dobro
Tak znalazłeś swoją pustą twarz w sercu obcego, w sercu rui, w zwierzchności władzy
W pomyleniu ciała w amoku mowy
Dodawaj do siebie kazirodcze zgłoski
Niech rodzą nowych synów ojców ducha
Jak wszyscy bogowie będą tylko zimnym ogniem zapalonym w samotną zupełnie samotną noc
ich światło nie daje ciepła będzie tylko pełna grozy cisza i pogłos twoich kroków
które oddalają się w niezgłębioną pustkę
macierz wszystkich rzeczy
I cichy śpiew planet w łonach tajemnych trajektorii, oto
przychodzi, oto jest. U progu snu, tego ostatniego snu, odwrócisz się jeszcze żeby znaleźć
niemo wyciągniętą dłonią kształt ukochanego oblicza ale tam będzie już tylko
twój nieodłączny cień
który połknął klucz
i zniknął w twoim własnym blasku