W oczekiwaniu
jak przez burzę
postrzępionych piór,
hula wiatr, niespokojny,
myślami w chaosie snu kołysany.
Słońce się śmieje,
lecz czasem po niebie
płyną łzy deszczu,
srebrne, lśniące jak nadzieje.
Cienie kładą się długie,
ciche i nieproszone,
jak bolesna,
niewypowiedziana
tęsknota w sercu.
Lecz w duszy
nadzieja płonie,
żarząc się w ciemności,
podmuchem wiatru wzniecona.
Życie się budzi,
zieleń je opromieni.
Szczęście zaszumi
w listowiu drzew,
cichą pieśnią ptaka.
Ciepło otuli serce,
jak matczyne ramiona,
w których szukałam
ukojenia w trudne dni.