Przy Niedzieli
Sprawiedliwości musimy szukać sami
I gdy straciliśmy już wszystko co kochamy
I gdy na strzępy się rozpadamy
Słońce świeci coraz marniej
Paradoksalnie nie mam już zmartwień
Tatuaże zdobią moją duszę
Usuąć ich nie muszę
Nawet gdybym chciał to nie mogę
Polubiłem je już trochę
Skaryfikacje na moim sumieniu
Ustawiają mnie w oka mgnieniu
One przypominają
O wszystkich tych co cierpienia zadają
Choć wcale nie muszą
Czyny ich postawy skruszą
Czasami wystarczą słowa
Wtedy się nawrócą
Lecz gdy opieszała głowa
Kare ponieść muszą
Żeby zrozumieli
Że szarość nie odbiega aż tak od bieli
Ani od czerni
By nie byli za natto bezczelni
By nie zapomnieli
Po co mundur (sutannę) przyodzieli