Kózka-psikuska
w małym domeczku pod brzózką.
Okropnie ciągle broiła,
bardzo niegrzeczna była.
Zjadła swej pani kapelusz,
choć pani mówiła: "Nie rusz!"
Stłukła też dzbanków sześć
i ciągle meczała: "Jeeeeść".
I choć jedzenia miała w bród,
ciągle nowych doznań szukała,
narobiła swej pani mnóstwo szkód,
lecz nigdy przepraszała.
Aż się pani zgniewała srodze
i kózkę sprzedała kupcowi przy drodze.
Lecz potem bardzo tęskniła
i wybaczyła jej psoty,
a kózkę na powrót odkupiła…
- Naprawdę tak było? No, co ty!