Cały Kosmos jest wspólautorem Ziemi, a na Błękitnej Planecie od wielu pokoleń panuje mentalna "wojna" ...ścieranie się światów.
Taka pierwsza myśl po przeczytaniu tekstu.
Jesteśmy tacy "nadzy", bezbronni w konfrontacji z "władcą spoza tła", a jednocześnie tak zapatrzeni w naszą planetę i wszechświat, że dla jej dobra i nas samych pragniemy poznać prawdę.
I na samą myśl, że ta prawda jest poza nami, mimo naszego intelektu i całej zdobytej wiedzy technologicznej "odgarniamy z czoła lęk"... lęk o naszą przyszłość.
Wspaniały wiersz!
Jestem pod wrażeniem... zresztą nieustannie.
Obsypuję gwiazdami.
Serdecznie Cię pozdrawiam
Bardzo dziękuję, Lariso, za piękną interpretację i Twoje mądre słowa, które uwielbiam czytać. Lęk tu porównałam do grzywki, która swojego czasu opadała mi na oczy. Pierwsze moje doświadczenia z obserwacją Kosmosu dalekosiężnym teleskopem wiązały się z ogromnym stresem; ten bardzo dawny wiersz to coś na kształt zapisu owych wrażeń. Pozdrawiam Cię ciepło :)
Nie wszystkie gwiazdy jednakowo jasno świecą i nie wszystkie w tym samym czasie gasną. Podobnie dzieje się z ludźmi i dzięki Bogu, który stworzył świat według swojego boskiego a nie ziemskiego planu a tego żaden śmiertelnik, choćby chciał nie może zmienić.
Lęki i obawy są wpisane w nasze życie, a najsmutniejsze jest to, że boimy się czegoś, czego nie doświadczyliśmy na własnej skórze i co nie miało miejsca w naszym osobistym życiu.
Pozdrawiam serdecznie :)
ciało doskonale czarne ma wg. nauki świecić najjaśniej ale władcy spoza tła chyba nie powinno to dotyczyć
a i istnieje teoria o tzw zmęczonym świetle wg. niej wszechświat jest dwa razy starszy
czytałem z podziwem dla pióra
Oczywiście, że dotyczy, nie tylko w kontekście promieniowania reliktowego, ale też dlatego, że ciało doskonale czarne nie istnieje w naszej rzeczywistości. Jest przeczuwane, jest koncepcją idealistyczną. Dziękuję za uznanie i inspirujący komentarz. Pozdrawiam serdecznie :)
Spojrzenie w oczy władcy wymaga niesamowitej odwagi.
Już samo to czyni bohaterkę wiersza wyjątkową.
Wilki w zadumie kontemplują wiersz
a Ciebie Wando najserdeczniej pozdrawiają.
Podmiot liryczny jest odważny, z tego, co mi wiadomo :) A nawet bohaterski. Dziękuję Wilkom za zadumę nad skromnym wierszem i przesyłam pozdrowienia oraz uściski dla wszystkich :)
Myślę, że trudno wyzbyć się leku, zwłaszcza gdy nie do końca rozumiemy czym jest i jakimi siłami jest wywoływany, nadana mu "twarz" jest odniesiem do kosmosu, w wierszu są podane jego cechy! Obiekt lęku nie jest możliwy bezpośredniemu poznaniu, ma wyobrażeniowy charakter.
Wiem, że jeszcze "ślizgam" się po powierzchni wiersza, pełniejsze jego wyjaśnienie chyba wymaga głębszej wiedzy z zakresu kosmologii i filozofii.
Mam pewien kłopot z werbalizacją myśli, więcej "czuję" czym jest
lęk w wierszu, niż potrafię się do niego odnieść w komentarzu.
Pozdrawiam serdecznie z podziwem dla głębokości myśli zawartych w utworze:))⭐
Dziękuję bardzo za piękny komentarz. Dodałabym, że ZAZWYCZAJ obiekt lęku ma wyobrażeniowy charakter, chociaż tutaj te słowa zyskują właśnie głębsze znaczenie, bo nie ma praktycznie odniesienia do rzeczywistości, poza jedynie fizyczną manifestacją.
W moich oczach jesteś Komentatorką, która wspaniale werbalizuje myśli. Zawsze myślę, że to ja nie potrafię dobrze tego robić. Dziękuję za Twoją obecność i docenienie wiersza :) Pozdrawiam serdecznie :)
Wiersz bardzo mi się podoba!
I wcale się nie dziwię strachowi, skoro /władca spoza tła/ karmi /nadętym milczeniem/ i do tego ma jeszcze "czarne oczy"
Rozumienie bez utraty jest pragnieniem chyba każdego człowieka.
Oby peelce to się kiedyś przydarzyło!
Pozdrawiam :)
Ten lęk jest zrozumiały, gdy patrzymy na świat, absolutnie nic nie pojmując. Niby widzimy, ale, czy rozumiemy? Chcemy zrozumieć, lecz nie pojmujemy obszerność zagadnień, to nie na nasze zmysły. Jesteśmy tacy mali, a lęk przed tym nieogarniętym wszechświatem jest naturalnym zjawiskiem istoty myślącej. Zatrzymał mnie na dłużej. Pozostawił więcej pytań, aniżeli odpowiedzi. Pozdrawiam
Dobrze napisany, pełen poetyckiego uroku i ciekawy wiersz z podtekstem filozoficznym. Optymistyczne spojrzenie na Kosmos i Naturę musi wymagać od podmiotu lirycznego irracjonalnej wręcz wiary, skoro Natura, według obiektywnej i wyzbytej mitów obserwacji, w swoim pochodzie do przodu "dba o całość" pożerając i poświęcając wszelkie byty indywidualne. Pozdrawiam:)
To kolejna manipulacja - jakże łatwo zobaczyć, jak to robisz. Nie imputuję Tobie jako osobie relatywizacji zła! Nigdzie tak nie powiedziałam! W tej dyskusji stwierdziłam, że TWOJE PODEJŚCIE cechuje racjonalizacja polegająca na relatywizacji zła (patrz moje wypowiedzi ponizej) - gdyż takie podejście jest WŁAŚCIWE dla teologii i argumentacji chrześcijańskiej! Jasno poniżej wyjaśniłam oraz uargumentowałam to, co mam na myśli. Nie przeczytałeś mojej wypowiedzi ze zrozumieniem i dalej tworzysz absurdalne zamieszanie w tej dyskusji. W tej dyskusji SPRZECIWIAM SIĘ TWOJEMU TWIERDZENIU, jakoby prawdziwość chrześcijańskiej metafizyki była wolna od "mrocznych faktów" chrześcijaństwa. Ty uznałeś, że to się ma "jak piernik do wiatraka", a ja wyjaśniłam, ŻE DLA MNIE TAKI ZWIĄZEK ISTNIEJE - a zło nie dotyczy tylko okrucieństwa wyznawców Twojej religii, ale również ŹRÓDEŁ Twojej religii, zarówno staro-, jak i nowotestamentowych, które dla mnie, myślicielki etycznej, są odrażające, jako przekazy jednoznacznie złe, negatywne i niemoralne. W swoich wypowiedziach tutaj powiedziałam o tym w olbrzymim skrócie i najdelikatniej jak mogłam, omijając wrażliwe sfery. O tym była mowa w dyskusji!
W mailu wczoraj, w odpowiedzi na Twoje ataki, wyjaśniłam Ci na przykład to, że sam fakt, że metafizykę chrześcijańską zawdzięczamy w historycznym realu takim osobom jak Paweł z Tarsu, Konstantyn Wielki czy Kalwin - jest dla mnie odrażający i niemoralny.
Mam tu przekleić mail, który jasno pokaże, że dostałeś wczoraj wyczerpujące odpowiedzi, które zrozumiałby przedszkolak? A teraz w tych samych tematach przychodzisz tu prowokować z jakąś intencją, której nawet nie będę się domyślać.
Raz jeszcze mówię DOŚĆ. Jeżeli jeszcze coś Cię frapuje, to po prostu przeczytaj uważnie moje wypowiedzi. Ta jest ostatnia. Daj mi spokój i przestań mnie zaczepiać, a wręcz nękać.
Najgorsze dla mnie w rozmowie z Tobą jest to, że mimo mojego sprzeciwu., imputujesz mi relatywizację zła i cierpienia ludzkiego, co jest dla mnie nie do zniesienia i przekracza granicę przyzwoitości. To ja wiem najlepiej jaki mam stosunek do zła i cierpienia człowieka i czy mam w sobie empatię dla tego cierpienia. I wiem to bezpośrednio, przez poznanie samego siebie. Jeśli Twoja ekwilibrystka prowadzi Ciebie do wniosku, że pod tym względem jestem relatywistą, to w dupie mam tą ekwilibrystykę i piszę to z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa.
Tendencje do przeinaczania są u Ciebie niezmienne; wcześniej, inicjując rozmowy pod moimi wierszami, prosiłeś, by Cię walić po głowie wirtualną patelnią, byś mógł zapanować nad konwersacyjną dominacją.
Nie zastosowałam wobec Ciebie personalnie żadnego niestosownego epitetu. Użyłam, w odniesieniu do różnic w umysłowości, metafor w Twoim języku. Jakim mnie traktowałeś, ilekroć napotykałeś intelektualny opór wobec swoich (jedynych słusznych) ideowych patentów - a następnie przepraszałeś za choleryczność, aby móc inicjować kolejne dyskusje.
"Pokłony", "cyrkiel" - to słowa z Twojego świata. Delikatne prośby nie działały, więc nieco ostrzej powiedziałam: DOŚĆ. Będę wdzięczna, gdy zrezygnujesz wreszcie ze schematu "wańki wstańki".
Nie potrzebuję Twojego uwielbienia. Sugerowanie takiej kateforii świadczy wyłącznie o Twoich intelektualnych kompleksach i ambicjonalnych, a może i innych, deficytach. Potrzebuję jedynie od Ciebie, abyś przestał tu prowokować i dał mi spokój.
Nie uda Ci się tak zakończyć tej rozmowy. Masz rację, jak przebiegła dyskusja każdy widzi. Łatwo jest policzyć epitety, którymi mnie obdarzyłaś chociażby w Twoim ostatnim wpisie i porównać tą ilość z moim tekstami. Wygląda na to, że umiesz rozmawiać tylko wtedy, gdy Twój rozmówca uznaje Twoje przewodnictwo, a najlepiej, jak jest członkiem orszaku Twoich wielbicieli, do którego ja nigdy nie będę należał.
Błędne rozumowanie, świadczące o nieprzeczytaniu mojego wpisu ze zrozumieniem - ale jestem przyzwyczajona. A oto błąd Twojego rozumowania: to nie ja przyjmuję założenie obarczenia Boga odpowiedzialnością za zło (ja w ogóle nie posługuję się w myślicielstwie o etyce kategorią Boga osobowego), tylko opowiedziałam w olbrzymim skrócie, jak Biblia w swoich zapisach w ST i NT zaświadcza o odpowiedzialności Boga za zło - i dla mnie hipokryzją metafizyki chrześcijańskiej jest te fakty pomijać. Wierzyć w Boga biblijnego, ale narzekać na zło Natury, bo się wierzy tylko w dobre aspekty owego Boga, a niewygodne zapisy pomija. To irracjonalne. To był temat, ale nawet po rozwinięciu argumentacji przeze mnie - tego nie pojąłeś. Bo słuchasz tylko swoich arbitralnych kazań.
Proszę nie przypisywać mi z pogardą uwielbienia Natury, pokłonów wobec Natury - to w ogóle nie są kategorie mojego myślenia, tylko Twoje fantasmagorie wynikające z mierzenia mojej racjonalności czy duchowości ograniczeniami Twojego zardzewiałego "inkwizycyjnego" cyrkla. To Ty bijesz pokłony dogmatom, nie wiedząc nawet, jakie jest ich rzeczywiste historyczne pochodzenie. Bijesz pokłony często bardzo złym osobom, które są rzeczywistymi autorami Twojej myśli metafizycznej, a z autentycznym Jezusem Chrystusem nie mają nic wspólnego.
Dyskusja, jak przebiegała, każdy widzi. Jestem wdzięczna, że na tym komentarzu poprzestaniesz - i trzymam Cię za słowo. Tym bardziej, że zadeklarowałeś wcześniej zaprzestanie sporów ideowych, a dwa dni później, 13 października przyszedłeś tutaj z prowokowanie ich w kolejnym temacie. Ja naprawdę nie mam ich potrzeby. Odnoszę się do Twoich wypowiedzi wyłącznie dlatego, że nie znoszę "kaznodziejskich" generalizacji, manipulacji i innych przeinaczeń.
Dziękuję za poświęcony wierszowi czas i pozdrawiam serdecznie.
Jednak po ponownej lekturze Twojego tekstu postanowiłem, że pozwolę sobie nie uzupełniać już mojej krótkiej odpowiedzi i na tym poprzestać. Zbyt wiele otworzyło się przede mną wątków i po prostu nie dam rady. Widać wyraźnie, że motorem napędowym CAŁEJ Twojej wypowiedzi jest błędne założenie polegające na obarczeniu Boga odpowiedzialnością za zło, co jak na racjonalistkę jest dość dziwnym przedsięwzięciem intelektualnym, gdyż wymaga uprzedniego przyjęcia określonej, dość precyzyjnej koncepcji Boga, a to chyba nie jest już zbyt racjonalne :) Podejrzewam, że stąd właśnie bierze się Twoja antychrześcijańska postawa w ogóle. O manicheizmie Miłosza mógłbym długo opowiadać, ale w tych okolicznościach mi się nie chce. Natomiast rozważyłbym na Twoim miejscu pochodzenie Twojej WIARY w odpowiedzialność Boga za zło. Ubieranie tego w piórka racjonalizmu mnie nie przekonuje, bo ta teza z żadnych przesłanek racjonalnych nie wynika. Wynika z określonej, błędnej teologicznie koncepcji opartej na źle rozumianej wszechmocy Boga, ale nie rozwinę tego tutaj. Może też wynikać ze ścisłego powiązania kwestii wiary z religijnością instytucjonalną i złem wyrządzonym przez tą instytucję. Dobrze jest też zauważyć, że usunięcie Boga chrześcijańskiego nie powoduje usunięcia zła z Natury. Dlaczego w takim razie, po usunięciu Boga, istnienie zła nie przeszkadza ci w uprawianiu kultu Natury? Czyżby Twój „bóg” już był czysty i dziewiczy? Komu więc przypiszesz odpowiedzialność za zło jeśli Bóg chrześcijański nie istnieje? Nie całe zło da się przecież przypisać ludziom. Nie wzdragasz się prze oddaniem pokłonu takiej Naturze? Inkwizycja czujących istot dokonywana w imię Naturalnych procesów Ciebie nie odstrasza? Ja jestem obłudny i relatywizujący zło, bo wielbię Boga mimo zła w świecie , a Ty pławisz się w racjonalnej logice i Twoje uwielbienie Natury jest uzasadnione? Z pewnością nie zostanę wyznawcą Twojej „religii”, co zresztą sama dobrze wiesz ale to nie znaczy, że nie szanuję Twojego podejścia do tych spraw. Mój sposób wypowiedzi może być nieco gwałtowny, ale jak przeczytasz swój tekst ponownie, to zobaczysz, że mi pod tym względem nie ustępujesz. Pozdrawiam.
Teologia chrześcijańska, jako taka, nie jest dziedziną nauki, lecz uporządkowaną wypowiedzią dotyczącą prawd wiary, więc jej zasadnicze tezy nie dają się uzasadnić językiem naukowym (racjonalnym), no i drugie wniosek z takiego charakteru teologii jest taki, że uprawianie jej przez osobę niewierzącą już zawiera w sobie sprzeczność. Osoba taka, pozbawiona wiary, może bowiem wyłącznie używać logiki i ratio do penetracji tej dziedziny, co jest po prostu niewystarczające. Mimo bowiem faktu, że teologia posiłkuje się częściowo językiem nauki (np. właśnie logiką formalną), to jednak zapożyczenia te mają charakter służebny i nie zmieniają tego, że dziedzina ta bardziej przypomina „wyznanie wiary” niż wypowiedź naukową (racjonalną). Dlatego też, przykładowe zdanie z Twojego tekstu: „DLA MNIE racjonalistki jest oczywiste, że Bóg stwarzając Naturę stworzył też upadek […]” – jest zdaniem fałszywym. Oczywiście, jak widzisz, zauważyłem Twoje podkreślenie („DLA MNIE”), ale nie ma to większego znaczenia, bo mówimy w tym momencie właśnie o Twoim rozumieniu kwestii teologicznych, więc muszę stwierdzić, że TWOJE rozumienie teologii nie odpowiada RZECZYWISTEJ TEOLOGII CHRZEŚCIJAŃSKEIJ. Bóg stwarzając naturę nie stworzył upadku, albowiem upadek jest skutkiem grzechu, który z kolei jest skutkiem wolnego wyboru doskonałego stworzenia. Według teologii chrześcijańskiej, mimo że Bóg w swojej wszechmocy wiedział, że człowiek wykorzystując wolną wolę wybierze grzech, to jednak człowiek nie musiał tego robić. Człowiek został stworzony jako istota wolna i doskonała, która w swojej wolności dokonała określonego wyboru z konsekwencjami. Obarczanie Boga odpowiedzialnością za zło jest typowym odruchem umysłu racjonalnego, bo racjonalny umysł nie dopuszcza antynomii wszechmocy Boga i wolności wyboru zła przez człowieka. W tym sensie nie ma mowy o jakiejkolwiek „racjonalizacji zła” z punktu widzenia teologii czemu poświęciłaś tak wiele tekstu. Ten zarzut świadczy o zupełnym minięciu się z teologią chrześcijańską, która jest „nauką” o Bogu, czyli najwyższym dobru. Cierpienie niewinnych istot w czasach inkwizycji, mordowanie czarownic i czarowników (bo mężczyźni też byli mordowani – patrz procesy w Salem), pedofilia, obłuda i cynizm wielu księży i pastorów, itd. pozostają złem i to jest przecież oczywiste dla każdego rozsądnego chrześcijanina. Straszliwe rzezie opisane w Biblii i wizja Boga, domagającego się mordowania narodów słusznie budzi przerażenie i odruch sprzeciwu i nie jest prawdą, że chrześcijanie się tym „nie przejmują”, jak napisałaś, i dlatego są obłudni. Zgodnie jednak z teologią chrześcijańską, Tym który „z nastaniem pełni czasów” OBJAWIŁ prawdziwego Boga jest Chrystus. Wiara zawiera dwa elementy: wiarę w istnienie Boga i wiarę Bogu (zawierzenie). Chrześcijanin wierzy, że wiele rzeczy jest dla niego zasłoniętych, w tym np. problem zła, ale wierzy BOGU, że w Nim jest rozwiązanie, które kiedyś zostanie mu odsłonięte. W żadnym wypadku nie ma mowy relatywizacji zła, a wręcz przeciwnie, wiara chrześcijańska jest nadzieją na pokonanie zła. Zastrzegam sobie prawo do kontynuacji mojej odpowiedzi, by chociaż częściowo ustosunkować się do Twojej, a wobec ogromu zagadnień, które poruszyłaś, nie jestem w stanie zrobić tego za jednym rzutem.
Nie wspomniałam w komentarzu o chrześcijaństwie, ani nie powiedziałam, że kościoły głoszą iluzję, ani też nic Tobie nie zarzuciłam, a dyskusje o dowodzie na (nie)istnienie Boga zamknęliśmy pod innymi moimi wierszami. Słów "ideologia", "iluzja", użyłam ogólnie jako przeciwieństwa rzeczywistej konieczności przetrwania w naturze. Słowa "irracjonalna" użyłam w nawiązaniu do Twojej tezy - którą rozpocząłeś... Dla Ciebie irracjonalne jest optymistyczne zawierzanie Naturze, dla mnie narzekanie na "brzydsze" aspekty Natury przy równoczesnej wierze w stworzenie jej przez Boga - co stwierdzam WŁAŚNIE DLATEGO, że znam ekwilibrystyczne koncepcje teologii chrześcijańskiej, które są w tej kwestii irracjonalne (czyli sprzeczne, z racjonalnym, logicznym myśleniem). I tu powinien być koniec, wymieniliśmy swoje stanowiska. Po co więc Twoja szarża?
Rozwinę temat z powodu niezgody ma przeinaczanie i nieścisłości. Fakty są dla chrześcijaństwa niewygodne, więc argumenty z nich - ciągle i uporczywie deprecjonujesz. Dla mnie zło masowego zabijania i krzywdzenia nie jest piernikiem, a wypieranie zła poza "przeczystą" teologię - wiatrakiem. Jakaż to hipokryzja: dywagować o złej Naturze, pożerającej czujące istoty "na skutek grzechu", a dla zachowania czystości myśli teologicznej, nie przejmować się wytrzebieniem "wszelkiego ciała" przez Boga czy ludobójstwami w Biblii (a później w imię Boga, dokonywanymi z "czystą" teologią chrześcijańską na ustach). Uporczywie i ciągle prowokujesz, przypisując mi nieznajomość teologii chrześcijańskiej. Jest wręcz przeciwnie - dlatego mogę wiele stanowisk kwestionować, natomiast w dyskusjach przeszkadza Twoja niedostateczna znajomość historii chrześcijaństwa (ostatnio na przykład ewidentna w kwestii krzyża).
Różni nas w podejściu to, że ja nie wykorzystuję zagadnień teologicznych jako racjonalizacji RELATYWIZUJĄCYCH ZŁO. Racjonalność, która cechuje moje podejście na gruncie umysłu, wyklucza stosowanie racjonalizacji, które cechują Twoje podejście do teologii na gruncie wiary - zauważ to wreszcie. Nie uczyniłam Tobie ZARZUTU, ani tym bardziej nie zarzuciłam sprzeczności na gruncie wiary, tylko stwierdziłam, że DLA MNIE - na gruncie rozumu! - podejście typu "narzekam na Naturę, wierząc równocześnie, że stworzył ją Bóg" jest dziwne, żeby nie powiedzieć irracjonalne.
Powołałeś się na Rzym. 8:19-22 - trafnie dla potwierdzenia owej irracjonalności. Ten fragment Listu do Rzymian nawiązuje do WIELKIEGO BOŻEGO PLANU stworzenia doskonałych istot w chwale pełnego usynowienia i odkupienia, która jest bez końca oczekiwana. Należy do szerszej chrześcijańskiej koncepcji rzeczywistości jako ciągłego i trwającego procesu stwarzania ludzkości, metaforycznie od Adama (podobieństwo syna człowieczego) do Jezusa (obraz syna Bożego). Stworzenie "wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd", inne tłumaczenie mówi: "cierpi w bólach rodzenia" - w niekończącej się nadziei, że Bóg "współdziałając we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują" powoła nową ziemię i nowe niebo po sądzie ostatecznym, mając mnóstwo synów Bożych. Mądrze zawsze wygląda siglum biblijne, tu Rzym. 8:19-22 - a tak brzmi fragment w związku z dyskusją o Naturze: "Gdyż stworzenie zostało poddane znikomości, nie z własnej woli, lecz z woli tego, który je poddał, w nadziei, że i samo stworzenie będzie wyzwolone z niewoli skażenia." Tak właśnie Stwórca ukształtował naszą Naturę w swoim planie - wybierając z możliwych rozwiązań zagładę "wszelkiego ciała" w potopie - poza życiem, które ocalił w Arce Noego, dla którego następnie OBNIŻYŁ STANDARD STWORZENIA na skutek nie grzechu, tylko swojej woli: umożliwiając ludziom zjadanie zwierząt, sprawiając, że zwierzęta będą się bały człowieka i w tajemniczy sposób ustanawiając hierarchię bytów, antagonizmy i okrucieństwo w stworzeniu (między zwierzętami czy w zjawiskach natury). Oraz skazując wszystko, co żyje, na przemijanie i śmierć. Na razie nie ma innej Natury, a przyjście Chrystusa nic w tej kwestii w realu nie zmieniło. Więc dziwne, a wręcz irracjonalne jest narzekanie na Naturę stworzoną w taki, a nie inny sposób do "niewoli skażenia", przez Boga Ojca, w którego sprawczość, miłość i dobro się wierzy.
DLA MNIE racjonalistki dziwne i irracjonalne jest najpierw stworzenie przez Boga, a następnie uczynienie "wszelkiego ciała" niedoskonałym, odpowiedzialnym i UKARANYM na wieki za zepsucie Bożej idei doskonałego stworzenia w wyniku dania WOLNEJ WOLI zamyślonej przez tegoż Boga - w równoczesnym Bożym planie, że właśnie tak musiało się stać, i to z Bożej miłości - dla Chrystusa, zmartwychwstania, odkupienia i nowego świata (bardziej idealnego od idealnego pierwszego, który okazał się nieidealnym).
DLA MNIE racjonalistki jest oczywiste, że Bóg stwarzając Naturę stworzył też upadek, jeżeli tak chcemy to nazywać. Irracjonalnym jest przypisywać Naturze złe tendencje, jakby w wyniku grzechu pierworodnego była oderwana od zamysłu Stwórcy, podczas gdy okrucieństwo Natury przewidział, stworzył i wdrożył Stwórca. A już na pewno trudno sobie wyobrazić, że wielki Kosmos miałby w jakikolwiek sposób zależeć od grzechu pierworodnego - gdyby dla Kosmosu Bóg zastosował "niewolę skażenia", to Ziemia by dawno zniknęła z otchłani Wszechświata. Nie istnieje "zepsuta Natura na skutek upadku". Istnieje nasza realna Natura, którą według Biblii stworzył Bóg, adaptując Bożą ideę doskonałości do materialnej rzeczywistości, istniejącej w czasie i w "podobieństwie" wolnej woli (która w dużej mierze jest iluzoryczna, ale to już kompletnie inny temat). Dlatego dziwne, a wręcz irracjonalne, jest narzekanie na złą Naturę przy równocześnej wierze chrześcijańskiej, że stworzył ją Bóg (w dodatku przez Logos). Irracjonalna koncepcja kreacjonistyczna doskonałej materialnej Natury w raju sama sobie zaprzeczyła już na pierwszych stronach Księgi Genesis i musiała być w akcie Bożej kreacji modyfikowana - ponownie wystarczyło Słowo, by Natura była taka, jaką ją znamy. Świetnie to zresztą "potwierdza" Twoja ulubiona koncepcja kreacjonizmu ewolucyjnego.
Nie zmieszczę już tu wywodu o tym, jak biblijny Bóg Ojciec osobiście wybiera ofiary z czujących istot czy jak dostarcza żeru z czujących istot drapieżnikom, co jest miarą jego potęgi. To się do "zepsucia Natury na skutek upadku" ma jak pięść do nosa, a przecież pochodzi ze źródła chrześcijańskiej teologii. Nie zmieszczę tu fascynujących koncepcji chrystologii LOGOSU - ekwilibrystyka w dostosowaniu myśli z koncepcji Pawłowej i następniej Ewangelii Jana do mitu kreacjonistycznego z pierwszych stron Genesis - jest mistrzowstwem intelektualnej manipulacji. Aż kusi, by napisać o tym wiersz w podobnym duchu, co Twój wiersz niby o panteizmie - ale to jednak nie mój poziom. A Twoja ignorancja filozoficzna jest rozczarowaniem. Nie rozwinę już wątków, jak wiele spraw wymknęło się Stwórcy spod kontroli - od istot pozaziemskich, synów Bożych, poprzez pierwszego człowieka, ludzi, zwierzę, które okazało się chytrzejsze - aż do i własnego Bożego okrucieństwa wobec "wszelkiego ciała", co skazało na masową zagładę i "niewolę skażenia" tyle czujących istot... Bardzo się też pilnuję, aby nie rozwinąć tematu irracjonalności zbawienia ludzi i świata od takiego a nie innego stworzenia świata - przez tego samego Boga.
Należałoby też poruszyć kwestię Szatana, teologiczne koło ratunkowe w dyskusjach racjonalnych - ale również pominę, bo nic to nie wniesie do głównego wątku. Powiem tylko tak: gdy się zbierze te irracjonalne koncepcje w jeden taki wpis, to człowiek zaczyna się zastanawiać, czy przypadkiem słuszną nie jest postawa gnostyczna. Miłosz, który oczywiście nie chciał być uważany za gnostyka ani manichejczyka, przez długi okres sprzeciwu wobec okrucieństwa Boga i Natury stworzonej przez Boga uważał, że do pojęcia Boga trzeba wprowadzić "komponent manichejski", aby to wyjaśnić. Potem dopiero odkrył głębszy sens cierpienia.
Szanuję metafizykę Akwinaty; chociaż oczywiście czerpie z Pawła i Jana - to jednak o sprawach irracjonalnych mówi trzeźwy rozum, przynajmniej w kwestii zła: "Zło polegające na zaniku czy rozkładzie niektórych rzeczy spada na Boga jako na przyczynę. Stwierdzamy to zarówno w przyrodzie, jak i w dziedzinie woli." Tomasz stwierdza, że Bóg jest pierwotną przyczyną wszelkiego zła, bo jest przyczyną wszelkiego bytu stworzonego, który wywołuje zło. Bóg jest pierwotną przyczyną wszelkiego działania, które wywołuje zło, gdyż to Bóg udzielił bytom możności oddziaływania na inne byty i ustanowił hierarchię utrzymania życiowych funkcji. Co więcej, Bóg jest przyczyną konieczną zła moralnego, gdyż człowiek nie mógłby czynić zła, gdyby Bóg nie dał mu wolności wyboru.
Właśnie z uwagi na ową przyczynowość, której świadectwem jest biblijne źródło, napisałam, że irracjonalne jest dla mnie narzekanie na "brzydkie" aspekty Natury, gdy się równocześnie wierzy, że Naturę stworzył Bóg. (Oczywiście z Tomaszem w wielu kwestiach polemizuję, ale to nie przedmiot głównego wątku). Niestety twierdzenia o "naturze niedoskonałej na skutek upadku" to nie są dla mnie bajki, z uwagi na dramatyczne złożone konsekwencje psychofizyczne i etyczne, jakie poniósł realny świat w wyniku takiej koncepcji biblijnego Boga - osobowej, pełnej ludzkich cech i słabości, uszlachetnianej następnie na wszelkie sposoby na gruncie teologii chrześcijańskiej. Właśnie dlatego wolę poszukiwać Boga teleskopem, według swojej intuicji. Mam nadzieję, że teraz będzie łatwiej zrozumieć, co racjonalistka ma na myśli. Szanuję łaskę duchową Twojej chrześcijańskiej wiary, a jednocześnie wypowiedziałam się szanując łaskę urodzeniową swojej racjonalności.
Istnienie na Ziemi nie wymaga irracjonalnej wiary w Kosmos i Naturę, tylko zaufania, że się jest częścią tak a nie inaczej funkcjonującej Natury, bytem wyposażonym (prawdopodobnie w wyniku ewolucji) w możliwość adaptacji, przetrwania i myślenia abstrakcyjnego, w tym potrzeby zgłębiania sensu i istnienia siły wyższej. Zaufanie do siebie i do Natury można oprzeć na prostej konstatacji, że ok. stu miliardom ludzi udało się w tych warunkach na Ziemi dotychczas przetrwać. Zdecydowanie preferuję Naturę i stawiam ją ponad mitami, rozważając jej ontologię panteistycznie, w przybliżeniu w ujęciu spinozjańskim. W takim ujęciu racjonalnym Natura naprawdę i bez wątpliwości istnieje, jawi się jako czytelna w swych intencjach, i przede wszystkim nie kamufluje swojej natury, której wartościowanie pochodzi jedynie z umysłu. Co więcej, zarówno w skali makro, jak i w skali mikro, nano i mniejszych, jest doskonale skalibrowana, dzięki czemu możemy żyć na Ziemi z wszelkimi konsekwencjami jej niepojętej, chociaż obserwowalnej, doświadczalnej i wciąż odkrywanej, a nie wydumanej w obietnicach, doskonałości. Natura jest Rzeczywistością. Jesteś z zamiłowania obserwatorem Rzeczywistości (mimo wiary, że jest zepsuta), więc polecam obserwację Kosmosu, dziś powszechnie dostępną z fotela - jako ciekawą perspektywę myślenia o Bogu Absolutnym i Jego autentycznej wszechmocy. O tym jest wiersz. Pozdrawiam.
Ciągłe i uporczywe powracanie przez Ciebie do oczywistych i powszechnie znanych faktów z mrocznej historii kościołów i religii wydaje się dziwne, skoro związek tych mrocznych faktów z prawdziwością, czy też z fałszem metafizyki chrześcijańskiej jest mniej więcej taki, jak związek piernika z wiatrakiem, a może nawet mniejszy. Nie masz instrumentów, które pozwalają Ci na stwierdzenie, że to, co głoszą kościoły jest "iluzją". To tylko Twoja wiara, pozbawiona cech obiektywizmu. No chyba, że masz dowód na nieistnienie Boga, ale wtedy byłabyś pierwszym człowiekiem na Ziemi, który taki dowód przedstawi. Twój zarzut co do narzekania na brzydką naturę wynika z nieznajomości teologii chrześcijańskiej. Natura po Upadku, nie jest już doskonała na skutek grzechu i oczekuje na odkupienie i odnowienie (Rzym. 8:19-22) . Oczywiści dla Ciebie to bajki, a ja nie zachęcam ciebie do wiary, tylko w ten sposób pokazuję Ci, że mylisz się zarzucając mi popadanie w sprzeczność.
Zrozumiałam dobrze i takoż odpowiedziałam, że w przeciwieństwie do natury, ideologia poświęca tysiące pojedynczych istot czujących - w imię nie przetrwania, a iluzji.
Teraz też zrozumiałam i odpowiem tak:
no cóż, tak już Bóg biblijny tę naturę stworzył. A i sam wręcz na przykład żądał całopalenia pojedynczych istot czujących na własną cześć.
Niesamowicie dziwna (żeby nie powiedzieć: irracjonalna) jest wiara w stworzenie świata przez Stwórcę i równocześne narzekanie na Naturę w jej "brzydszych" aspektach.
Nie zrozumiałaś. Miałem na myśli to, że Natura poświęca jednostki w imię gatunku. Np pozwala na bolesne i okrutne pożeranie pojedynczych istot czujących w imię przetrwania gatunku.
Nie wiem, jakie prowadzisz obserwacje. Według obiektywnej i wyzbytej mitów obserwacji, żyjemy i ewoluujemy od milionów lat, a od ok. dwustu tysięcy lat jako znany dziś homo sapiens - i czerpiemy z genialnych bytów indywidualnych, które żyły przed nami. Mamy się dobrze; otaczają nas miliony indywidualnych istnień innych gatunków. I nigdy nasz ludzki gatunek nie zaznał od natury masowego wymierania do wyginięcia, co oczywiste. Gdy równocześnie najliczniejsze śmiertelne tragedie naszego gatunku, liczone w milionach, a w sumie w miliardach istnień, wynikały z ideologii, przeważnie religijnej. Sądzę, że najbardziej irracjonalna dla człowieka jest wiara w ideologię (z fanatyzmem włącznie). Dziękuję za refleksję i pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za dobre słowa i sensowną podpowiedź. Długo rozważałam, czy zastosować, jednak przeważyło przyzwyczajenie do brzmienia powtórzenia. Pozdrawiam serdecznie :)
Wiersz refleksyjny do głębokich przemyśleń, niejednokrotnie tak trudno odsunąć lęk, a tak by się chciało ochronić chociażby najbliższych przed niedoskonałościami świata, z podobaniem pozdrawiam ciepło Wandziu.
6/5 - piątkę chętnie zamieniłbym na szóstkę, ale nie ma jak wiesz tyle punktów.
W prywatnej kosmogonii urzekająca prostotą scena obserwacji tego, co nieobserwowalne, a zarazem wytęsknione w potrzebie rozumienia. Jakże prawdziwy jest lęk, gdy otwiera się umysł na spotkanie z absolutem, władcą gwiazd, którego nazywamy Bogiem - kompletnie nieznanym, "spoza tła", czyli spoza wyobrażalnych wymiarów. To odwaga spróbować stanąć wobec absolutu bezosobowego, niepomniejszonego do ludzkich wyobrażeń przez wszelkiej maści kapłanów. Można się go domyślać poprzez pojmowalne astrofizyczne atrybuty. Odwagą jest patrzeć w oczy doskonale czarne ze świadomością bezbronności, znikomości - nagości swoich.
Dziękuję, że opublikowałaś ten znakomity wn. Jestem podekscytowany jako żywy świadek okoliczności sprzed lat :-) Pozdrawiam Cię jak zawsze bardzo gorąco, Wando :-)
Proszę bardzo :) Mnie bardziej od wiersza wzrusza pierwszy Hawking z Twoją dedykacją dla pięknej miłośniczki :) I to, jakie wszystko było wtedy proste. Dziękuję, Karolu.
Wiersz porusza i skłania do refleksji, stworzył intymny portret człowieka poszukującego sensu w świecie, który często wydaje się być przytłaczający. Wiersz jest pełen emocji i głębokich pytań. Bardzo przemawia do mnie. Pozdrawiam serdecznie
Żeby to było takie proste móc odgarnąć lęk, kiedy zewsząd zieje zgrozą...
Wciąż się zastanawiam, czy aby wszystko idzie zgodnie z Jego planem...
Pozdrawiam Wando :)
Ja myślę, że nie mamy pojęcia o planie na poziomie absolutnym :) a jedynie o takim jego wyobrażeniu, do jakiego jest zdolny i jakiego potrzebuje nasz mózg. My potrzebujemy planu, by oswoić lęk przed przyszłością :) Dziękuję za Twoją refleksję, Jovi, i pozdrawiam Cię ciepło :)
P. S. Dziękuję Ci za przemiłe komentarze pod moimi wcześniejszymi wierszami. Na pewno przyjdę z "rewizytą", gdy tylko będzie u mnie w realu mniej intensywnie.
Czasami odnoszę wrażenie, że On jest nam potrzebny jedynie do tego, byśmy mieli na kogo zrzucić nasze winy.
Wiersz się podoba. Zwłaszcza fraza tytułowa. Lęk lubi przesłaniać nam oczy.
Otóż ja się różnię chyba właśnie tym, że mi Bóg nie służy do obwiniania i przenoszenia odpowiedzialności. Dziękuję za Twoją refleksję, obecność i pozdrawiam serdecznie :)
Musi mieć do mnie słabość, skoro okazał mi tyle życzliwości. Nie wiem dlaczego, ale przyjmuję z podziękowaniem. Pozdrawiam jak zwykle z podobaniem i podziwem dla wiersza.
Ja mam podobne odczucia, chociaż wiem, że to życzeniowa iluzja. Jednak wdzięczność czuję na każdym kroku. Dziękuję za uznanie i pozdrawiam serdecznie :)
Myślę, ze trudno odsunąć lęk o przyszłość,
jak wokół nas narasta zagrożenie spokoju.
Strach potęgują reportaże z frontów zła.
Czule pozdrawiam, życzę spokojnej nocki:)
Niestety... III wojna światowa wisi na włosku, a niektórzy eksperci twierdzą, że już trwa. Wiersz pisałam dawno temu, jeszcze jako nastolatka. I świat był tak samo niespokojny. Dziękuję za Twoją refleksję i pozdrawiam serdecznie :)
Wiersz pokazuje moment, kiedy próbujesz odsunąć strach, który ciągle wraca i zasłania ci świat. Czujesz, że coś większego kieruje wszystkim, a ty starasz się to zrozumieć, nie tracąc swojego miejsca na ziemi. To coś obserwuje cię w ciszy, a ty wiesz, że jest blisko, nawet jeśli nie dostrzegasz tego gołym okiem.
Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.
Klauzula Informacyjna
Szanowni Użytkownicy
Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).
W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.
O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.
Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.