Jednia
co miesiąc chodzić do spowiedzi.
Czy od czupryny do rozporka,
aż tylu diabłów we mnie siedzi?
Wśród was dających mi natchnienie
i rozmów werbalne rozkosze,
szczególnie mimo wszystko cenię
tego, którego w sobie noszę.
Tak mam pewnością spięte kręgi,
że mimo starań i namowy,
ani epitet, ani pręgierz,
nie schyli nigdy mojej głowy.
Siły przetrwania nie zazdroszczę
tym, co uchodzić chcą zatraty,
więc łączą swe talenty owcze
stadem wzajemnej aprobaty.
Nikogo przecież tym nie ranię,
ani ściągam na kogoś biedę,
tłumacząc wszystkim pojednanie:
"Jam Jest", to znaczy żeś sam jeden.
Nie przyodziewam się pogardą,
głowy nie sypię już popiołem,
lecz żyję wolny wśród was hardo,
dumny i z podniesionym czołem.
Jeżeli ludzie ze mnie szydzą,
niech mi odmówią odkupienia.
Oni wszak Boga swego widzą
w nieosiągalnych wciąż przestrzeniach.
Prysnęły grzechy moje małe
(lecz wielu z was ma ich miliony),
ja głowy swej nie zawracałem
palmą i chlebem poświęconym.
Witold Tylkowski