Bądź mi...
szklanką absyntu
wypitą wieczorem,
nocnych zwidów mirażem,
snu mego wytworem;
Bądź natchnieniem Muzy,
czułym pocałunkiem
co tętno przyspiesza
jakby amfa z trunkiem.
Bądź nagrzaniem w noc zimną
gdy zmarznięte ciało
kilka szklanek bimbru
haustem w siebie wlało;
Bądź brakiem logiki,
porannym bólem skroni.
Syndromem odstawienia,
kacem, drżeniem dłoni.
Bądź słodkim tym trudem,
codziennością, życiem,
snem słodkim, co tuli
pieści znakomicie.
Bądź jednym z tych wierszy
urwanym w połowie
gdy w głowie się mota
słowo, słowa, słowie...