Portret wielokrotny
zostaje sól na twoich palcach
którymi potem piszesz wiersz
by zaprosić czyjś ból do tańca
jak cud przemiany grozy
w wino jasno brzoskwiniowe
co leczy każde duszne pozy
i grzeje, kiedy wszystko chłodzi
ty znowu łzę dotykasz słowem
która nie rośnie w twoim oku
lecz gdy pamiętasz o uśmiechu
radość uwalniasz z cienia nieba
więc kiedy łza jest tą z radości
co pęka w szwach ze szczęścia
ty rośniesz, niczym wierzba
i choć płacząca, to przecież wielka